O winiarstwie polskim słów kilka – Wł. Ciesielski – część 1/5

Witam,

   Dzisiaj taki wpis na szybko, bo ostatnio mam trochę deficyt czasu…

O WINIARSTWIE POLSKIM SŁÓW KILKA – 1924 r.

   Starsza generacja bartników polskich pamiętająca okres czasu sprzed lat pięćdziesięciu, a więc od roku 1870 do końca ubiegłego stulecia, zachowała jeszcze tradycje naszych pradziadów, którzy mieli zwyczaj zebraną z pasiek patokę gotować na miody pitne.

   Jeszcze lat około trzydziestu nazad znaliśmy w ziemi Kaliskiej posiadacza licznej pasieki w lesie, który co roku piwnicę swoją uzupełniał świeżym zapasem miodów, przygotowywanych na sokach owocowych. Po śmierci staruszka, gdy przyszło do działów majątkowych, zajrzano i do piwnicy. Stare odstałe miody zakupił winiarz z sąsiedniego miasta za 8000 rubli (wówczas była to suma dość pokaźna), co tak zwiększyło masę spadkową, iż długi czas wypadek ten był przedmiotem rozmów wśród sąsiedztwa. Niestety z żalem przyznać trzeba, iż przykład ten nie znalazł naśladowców. Usłużność żydowska jest tak wyrafinowana, iż zamiast starych miodów i win miodowych, o które coraz trudniej, podsuwa konsumentom na każdym kroku zagraniczne lury, wódki, likiery itp. wytwory z alkoholu, które ostatecznie wyparły już z użycia stare węgrzyny i stare miody. W okresie ostatnich lat przedwojennych spożycie miodów pitnych wyszło zupełnie ze zwyczajów, a dobrych, czystych win nie było i nie ma w handlu zupełnie. Zeszliśmy na kategorię poślednich ludów, które zapijają się prostą siwuchą, z kartofli, łubinu lub melasy pędzoną. Wstyd to dla Polski i dla Polaków.

Winiarstwo1zdj. jamie {74}

   Czytelnik zapewne tłumaczyć się będzie, iż nie można od nas wymagać ażebyśmy w drogich obecnych czasach wydawali miliardy na drogie wina zagraniczne. Odpowiemy na to, iż za zdrajcę Ojczyzny poczytujemy każdego, kto dzisiaj kupuje i spożywa zagraniczne wina i alkohole wtedy, gdy całe pociągi naładowane polskim cukrem wywożone bywają do Anglii na karmę dla świń i koni. Mając rodzimy cukier, z tego właśnie produktu winniśmy rozpocząć produkcję win, a następnie i alkoholi winnych (koniaków, śliwowic, wiśniaków itp.). Bogata przed wojną Francja, która wówczas do bankierów wszechświatowych zaliczana była, zamożność swego narodu tylko wysoce rozwiniętemu przemysłowi winiarskiemu zawdzięczała. Gdy zaś jej własne winnice zniszczyła filoksera, poczęto sprowadzać różne lury ze wszystkich zakątków świata i te – przerobione na dobre wina wedle posiadających przez francuskich winiarzy tajemnic i recept – do dzisiaj idą w świat pod marką oryginalnych burgundów, bordoskich, soternów itp. napojów, cieszących się wyrobioną sławą.

   Dlaczegóż ten przywilej ma posiadać tylko Francja? Czyż Polska nie może pójść jej śladem? Czy nasze wina owocowe, jeśli będą starannie i umiejętnie przygotowane i dobrze odstałe nie mogą rywalizować z zagranicznymi lurami? Jesteśmy pewni, że dawne uprzedzenia już u Polaków zanikły i dzisiaj wino krajowe jest w większości wypadków podawane na stołach polskich rywalizując z zagranicą. Niestety nasze wina krajowe fabrykują nam – jak wszystko – Żydzi. I kupujemy te wina również od Żydów, którzy z procederu tego żyją bardzo dostatnio i w dodatku robią fortuny.

   To też jest rzeczą pierwszorzędnej wagi, ażeby Polacy zabrali się z całą energią do wskrzeszenia starodawnego winiarstwa polskiego. Obowiązek ten leży przede wszystkim na bartnikach polskich, którzy najlepiej przemysł ten znają, najlepsze przepisy posiadają i najłatwiej fabrykacją win krajowych z miodu czy też cukru zająć się mogą. Potrzeba do tego – powiadam – dość dużo czasu i pewnego zasobu kapitału, lecz w zamian za to zapewnić możemy czytelników, iż zyski z tego procederu są tak intratne, iż kapitał w przedsiębiorstwo włożony, złote dochody wyda. Wiemy to z własnych kalkulacji, gdyż w czasach przedwojennych wyrobem win na potrzeby własne corocznie zajmowaliśmy się, a co do dobrych własności takich napojów możemy zapewnić uprzedzonych, iż większość win i alkoholi winnych zagranicznych, drogo u nas płaconych, jedynie tą drogą jest otrzymywana, ergo płacimy za falsyfikaty, gdyż obecnie filoksera tak niszczy winną łozę, iż kraje winodajne – ratując swą sytuację – od dawna przeszły do fabrykacji win z owoców i cukru buraczanego. Oryginalne węgrzyny, tokaje, szampany, burgundy itp. napoje o znanych starych markach, są sprzedawane na wagę złota i dostępne tylko dla nabobów. Po cóż więc spijać lury cudze za drogie pieniądze, kiedy możemy mieć własne wina czyste i zdrowe.

   W pobieżnym artykule jest – dla braku miejsca – niemożliwym wykład całego przebiegu fabrykacji win miodowych i owocowych i dlatego osoby życzące sobie zapoznać się z tajemnicą przygotowywania win odsyłamy do licznych dzieł specjalnych, o tym przedmiocie traktujących, z pośród których wyróżnić należy bardzo dobre podręczniki: Niklewicza, Mutniańskiego, Chrząszcza i innych. Wadą dzieł tych jest tylko to, iż ujmują przedmiot z punktu fabrykacji win od razu na szeroką skalę, pomijając domowe sposoby przyrządzania mniejszych ilości napojów dla własnej piwnicy. Chcąc zaradzić temu brakowi, zamierzamy od czasu do czasu umieszczać w „Bartniku Wielkopolskim” przepisy domowego przyrządzania win owocowych na miodzie lub cukrze. Na pierwszy ogień pójdzie porzeczniak, jako wino najszybciej dojrzewające i doskonałe dla stołu średniozamożnych domów. (część dalsza nastąpi).

Łódź, w styczniu 1924 r. Wł. Ciesielski

Winiarstwo2Stara piwnica, zdj. Franco

   I jeszcze bajka z 1816 r.

PORTER i MIÓD BAJKA – 1816 r.

P o r t e r
Patrz, miodku! jak ja wielbiony,
Które mnie nie znają strony?
Sam w Londynie byt mój wziąłem,
A przebiegam wszystkie kraje,
Żeglować jest mym żywiołem,
Winu kością w gardle staję.
Bo to tamci paniczowie.
Szatomargo z Szampanikiem.
Uknowali sobie w głowie,
Pogardzac zacnym Anglikiem.
I ty, miodku! mruczysz może
Że ja w twoim kraju płynę?

M i ó d
Cóż mam zrobić? ja nieboże!
Ty się rozsławisz, ja ginę.
Lecz słuchaj, miód dalej powie,
Ja na tej ziemi zrodzony,
Niosłem jej szczęście i zdrowie
Póki nie byłem wzgardzony.
Były czasy kiedy w chłodzie,
Nie myślano jak o miodzie.
Szczerość wtedy była znana,
Ani drżano na świst kuli,
Weseliłem kmiotka, pana,
I cieszyłem samych króli.

Adam hr. Plater

 

(472)

No comments yet.

Leave a Reply