Witam,
Dzisiaj w muzycznej pocztówce utwór wykonywany przez Tadeusza Faliszewskiego „Najpierw wódeczka…”
Jakiś czas temu wymieniałem się z kolekcjonerką płyt szelakowych Anną za buteleczki. Polegało to na tym, że szukałem na targach w Krakowie takich płyt i w zamian dostawałem buteleczki. Kupiłem też dla tej kolekcjonerki Album z dość poszukiwanymi i cennymi płytami: z utworami Hanki Ordonówny i Jana Kiepury – stąd też w jakiś sposób zainteresowałem się tym tematem.
Poniżej zatem opis pierwszej wytwórni takich płyt w Kongresówce firmy Syrena-Rekord. W 1929 r. zmieniono nazwę na Syrena-Electro.
Z postępów przemysłu krajowego.
Płyty gramofonowe „Syrena-Rekord” 1911 r.
O postępach, jakie robi gramofon w całym świecie ucywilizowanym, a właściwie o jego zdobyczach i tryumfach, pisaliśmy nieraz w naszym „Świecie”. Kraj nasz, podobnie jak i inne, korzysta coraz to szerzej i w coraz to szybszym tempie z tego epokowego wynalazku, który stał się zwłaszcza błogosławieństwem prowincji: domów w mniejszych miastach, gdzie nie ma ani teatrów, ani koncertów i dworów wiejskich, jak i mieszkań funkcjonariuszy rolniczych, leśnych, kolejowych itp. Gramofon niesie wszędzie szlachetną i piękną rozrywkę, a ponieważ staje się coraz to tańszy, poczyna nawet „zaglądać pod strzechy”.
Należy czytelników naszych poinformować, że przemysł gramofonowy nie jest już całkowicie obcym i że przestajemy płacić haracz fabrykantom niemieckim, angielskim i innym. Mamy w Kraju fabrykę płyt gramofonowych i ta rozwija się wprost znakomicie. Istnieje ona od trzech lat. Pełen energii i pomysłowości przemysłowiec p. Juliusz Fajgenbaum, zapoznał się z wyrobem płyt gramofonowych, zebrał poważne kapitały – sięgające pół miliona rubli, – utworzył towarzystwo komandytowe, założył w kraju fabrykę, i na czele jej postawił znakomitego specjalistę, inżyniera szwedzkiego, p. Karola Zandahla.
Fabryka znajduje się na ulicy Pięknej nr 33, w pobliżu Marszałkowskiej, a choć zajęła cały pawilon dwupiętrowy, parterowe ubikacje Korpusu Głównego i osobny budynek na pomieszczenie parowego kotła, jest jej bardzo ciasno. P. Juliusz Fajgenbaum, który pozwolił obejrzeć swoją fabrykę i zapoznać się z nowym przemysłem wprowadzonym przez niego do kraju naszego, mówi mi:
– W tym roku przechodzimy na towarzystwo akcyjne. Wtedy też rozpoczniemy zaraz budowę własnej fabryki, na własnym placu, co stało się już dla nas koniecznością. Płyty nasze zyskały tak ogromny zbyt w całym Imperium, a także i zagranicą, w Galicji i Poznańskim głównie, że musimy się rozszerzyć i ostatecznie zainstalować we własnych ubikacjach, aby wydążyć zamówieniom. Obecnie bowiem ledwie, że z wysiłkiem nadmiernym, jesteśmy w stanie to uczynić.
Byłem ciekaw, ile dziennie płyt produkuje nasza krajowa fabryka? Otóż sześć tysięcy. I każda płyta jest dwustronna. Uprzejmości pełen właściciel fabryki, objaśnił mnie, że płyty Syrena-Rekord usunęły z rynku naszego wyroby berlińskie, prawie zupełnie. Jedynie tylko niektóre niemieckie płyty, jak np. śpiewające pewne arie wagnerowskich oper, nie grywanych u nas, mają na rynki tutejsze przystęp, oczywiście, bardzo ograniczony. Te masy płyt niemieckich, które zalewały kraj nasz przed paru zaledwie laty, obecnie Syrena-Rekord wypchnęła.
I to nie tylko z polskiego rynku. – Tylko czwartą część produkcji naszej sprzedajemy w kraju – mówi mi p. Juliusz Fajgenbaum. – Trzy czwarte idzie do imperium, gdzie trudno było by, doprawdy, znaleźć zakątek, do którego by nasze płyty nie dotarły. Ten eksport imponujący – to nowe zwycięstwo wprowadzonego do kraju przez pana Fajgenbauma przemysłu, tak na wskroś modernistycznego.
Dodajmy, aby fabrykę Syrena-Rekord scharakteryzować, że zajmuje ona w Europie trzecie miejsce pod względem wyrobu płyt, a w całym imperium istnieją tylko dwie fabryki.
Trochę liczb ilustruje działalność tej fabryki naszej: Aby wyrobić dziennie 6000 płyt dwustronnych, potrzeba personelu, dochodzącego do 150 ludzi, między którymi wielu jest specjalistów krajowców, znakomicie wykwalifikowanych pod umiejętnym kierunkiem p. Zandahla. Cztery tysiące odbiorców wyrobów Syreny-Rekord nie mają nigdy dość nowości, które trzeba produkować bez ustanku. To też nasza fabryka posiada własną orkiestrę, pod dyrekcją prof. Hirszfelda, Marka Ulsztelna i p. Pawełki, kapelmistrza pułku gwardii, a różnym artystom za śpiew i granie solo wypłaciła w roku 1910 przeszło sto tysięcy rubli honorarium. W katalogach Syreny-Rekord, znajdziecie do pięciu tysięcy numerów.
I co to za soliści naśpiewali te płyty? Nie brak ani jednego nazwiska z tych, które są ulubionymi publiczności naszej. A więc zanotujmy na pierwszych miejscach tej długiej listy: Messalównę, Traćkiewiczównę, Kawecką, Ćwiklińską, Redo, Szczawińskiego, Rapackiego, a wśród śpiewaków operowych: Dygasa, Ostrowskiego, Szterna, Tracewską, Z pomiędzy artystów komediowych: Fertnera i Pawłowską. Do bogatego katalogu wydawnictw gramofonowych Syreny-Rekord wkrótce włączona zostanie poważna nowość, którą publiczność nasza powita niezawodnie z żywym zadowoleniem. Oto nasza firma przygotowuje płyty z najulubieńszymi ustępami wszystkich znanych oper polskich. Najlepsi nasi artyści i artystki wezmą udział w nagraniu i naśpiewania tych płyt.
Zwiedziłem szczegółowo fabrykę warszawskich płyt, przez co naocznie przekonałem się, jak ten nowy przemysł jest wysoce skomplikowanym i wymagającym wielkiej precyzji wykonania. Sama kompozycja, z której się fabrykuje płyty, składa się z mnóstwa elementów, pomiędzy którymi jest gutaperka, szerlak i wełna – materiały, dotychczas nigdy nie kombinowane. Naśpiewanie samo daje płytę woskową. Ta płyta w kąpieli galwanoplastycznej daje kliszę miedzianą, stanowiącą negatyw. A dopiero z tego negatywu otrzymuje się klisza ostateczna, pod olbrzymim ciśnieniem prasy hydraulicznej, zdolnej dać presję 50 tysięcy funtów. Ponieważ takie kolosalne ciśnienie wywiązuje duże ciepło, a klisza nie może się rozgrzać zanadto, bo wtedy nie zachowałaby nagrania, przeto osobne urządzenie ochładza ustawicznie matryce, odciskające klisze.
Oto w kilkunastu wierszach streszczony przebieg fabrykacji, który nie może mieć jednak żadnych innych pretensji, oprócz dania pierwszego, najbardziej pobieżnego i z konieczności bardzo niedokładnego pojęcia, o tej pełnej interesu fabrykacji.
Chodziłem pełen podziwu z Sali do Sali, i z piętra na piętro, śledząc wyrób płyt, od mieszania pierwszych materiałów, do naklejania etykiet na gotowym wyrobie, – i podziwiałem energię warszawskiego przemysłowca, który zdobył się na odwagę wprowadzenia u nas tej fabrykacji, nie mającej na miejscu nic gotowego: ani ludzi, ani maszyn.
Nowy ten przemysł, raz postawiony na tym poziomie, jaki pozwala na prowadzenie zwycięskiej walki z zagranicznymi wyrobami, należy jednak bez ustanku utrzymywać na dawnej wysokości. Taka fabryka jest prawdziwą nakładową firmą, która ciągle wydaje nowe numery.
Syrena-Rekord posiada też już bibliotekę swoich katalogów, co miesiąc bowiem należy klientelę zawiadomić o nowych wydawnictwach. Aria z nowej operetki, dowcipna piosenka kabaretowa, stającym się modny walczyk, zręczny monolog, to wszystko w zakresie muzyki produkuje, przyswaja sobie i popularyzuje wielkie miasto. Syrena-Rekord pochwytuje na płyty swoje i rozsyła do wszystkich zakątków kraju; dzięki tym znakomitym płytom, cała prowincja stale poinformowana jest o tym, co Warszawa śpiewa i nuci, czym się wzrusza i bawi. Nowy wynalazek w ręku warszawskiego fabrykanta wydaje maksimum usługi: przyjemności i korzyści, do jakiej jest w ogóle zdolny.
Korzystam ze sposobności wreszcie, aby dopełnić tu pewnym koniecznym sprostowaniem artykuł mój niedawny, poświęcony rozwojowi gramofonu. To co tam mówiłem (nr 3 r.b.) o wystrzeganiu się naśladownictwa, nie może się, oczywiście, stosować do znakomitych wyrobów fabryki warszawskiej.
Naśladownictwa jest w tej branży dużo, i właśnie publiczność, która kupuje płyty, powinna baczną uwagę zwracać na firmę, która na płycie jest odbitą.
Antony
(881)
Leave a Reply