Witam,
W dniu dzisiejszym proponuję kolejny odcinek z serii „Opowieści dziwnej treści” – tym razem o zdumiewających przygodach pijanego szlachcica w 1933 r.
FANTAZJA W OPARACH ALKOHOLU – ZDUMIEWAJĄCE PRZYGODY PIJANEGO SZLACHCICA – 1933 r.
Zamożny obywatel z Kresów, 44-letni Edward K. przyjechał do Warszawy. Wprost z dworca udał się do restauracji, gdzie wkrótce do stolika dziedzica przysiadło się większe towarzystwo. Pan K. nie używa alkoholu, jednak wesołe towarzystwo, tak go usposobiło, że zajrzał do kieliszka i stracił przytomność. Co dalej się działo, nie pamięta. Obudził się w komisariacie policji, gdzie mu opowiedziano straszne rzeczy.
Oto po wyjściu z restauracji, według raportu policyjnego, pan K. pojechał na ulicę Leszno, gdzie brat jego posiada kamienicę. Tam, po awanturniczym popisie, dostał się do mieszkanka dozorczyni, 70-letniej Franciszki K. i począł domagać się pieniędzy na wódkę. Następnie pijany ziemianin dotkliwie pobił staruszkę, połamał jej obie ręce, a kiedy straciła przytomność, rozebrał ją, ulokował w łóżku, a następnie sam zajął miejsce obok.
Na tymże łóżku spał 20-letni syn dozorczyni, który wezwał policję, a następnie pomógł odwieść pijanego obywatela ziemskiego do komisariatu.
Pod tak niezwykłemi zarzutami zasiadł na ławie oskarżonych w Sądzie Okręgowym zamożny i poważny ziemianin. Prokurator wysunął dwie koncepcje co do zachowania się obywatela: albo chciał pić dalej, albo pod wpływem alkoholu, wyobraził sobie, że staruszka jest tancerką z dancingu.
Sprawa była o tyle zagmatwana, że nie znaleziono żadnego świadka, gdyż syn dozorczyni również nie był trzeźwy i niewiele pamiętał. W tych warunkach obrońca oskarżonego adwokat Stanisław Buczyński cały swój wywód oparł na logicznie pomyślanych hipotezach. Ustalono, że w klatce schodowej, gdzie mieszkał brat oskarżonego, była złamana bariera. To dało podstawę obrońcy do zbudowania swego wywodu, który przekonał sąd.
I tak, jak twierdził obrońca, pijany ziemianin, przyjechawszy taksówką na ulicę Leszno zagadną dozorczynie o brata. Dozorczyni, która też lubiła zajrzeć do kieliszka, zaprowadziła gościa na górę. Schodząc ze schodów, staruszka potknęła się, a ponieważ bariera była uszkodzona, upadła tak nieszczęśliwie, że połamała obie ręce. Ziemianin, usłyszawszy jęki, pomimo że był zupełnie pijany, pospieszył jednak z pomocą i zaniósł ranną do dyżurki, gdzie uznał za należne ją rozebrać. Następnie, zmęczony tem wszystkim, położył się obok dozorczyni i zasnął.
Jedyny świadek tej sceny, syn dozorczyni, był tak pijany, że początkowo nie słyszał nic, ani nie widział, co się dzieje. Dopiero usłyszawszy jęki matki, zerwał się z łóżka i narobił alarmu.
Sąd podzielił całkowicie wywody obrońcy i oskarżonego uniewinnił. Ziemianin poprzysiągł na korytarzu sądowym, że kieliszka wódki do ust nie weźmie.
(535)
Leave a Reply