Witam,
Dzisiaj trzy znalezione informacje z prasy międzywojennej dotyczące wódki Marszałek z firmy Hulstkamp. Nas dzisiaj zdumiewa durny pomysł nazywania czystych wódek: Żubrówką, Krupnikiem czy nawet Wiśniówką, a jak czytamy w dwudziestoleciu oburzało nadanie wódce nazwy „Marszałek”. Swoją drogą mam gdzieś schowaną wódkę z zamkniętego Polmosu Łódź o nazwie „Prezydent” 🙂
NOWY WYCZYN WARSZAWSKIEJ „REKLAMY” 24.03.1929r.
Codziennie nabieram większego szacunku dla Warszawy… Nic zresztą dziwnego. Warszawa to nie Tłuste, ani Pińczów, ani nawet żaden Kraków. Syreni Gród już dawno jako osobistą obrazę poczytuje nazwę „Mały Paryż”. Mały Paryż? Nieprawda! Jeżeli Paryż, to już stuprocentowy, a raczej małe Chicago, malutki Nowy Jork.
Żadne miasto polskie nie zrozumiało tak dobrze potęgi amerykańskiej reklamy, nikt nie potrafi grać tak składnie i dziwnie na trąbach jerychońskich reklamy, jak pozbawiona własnego hejnału Warszawa, nigdzie nie ma tak oryginalnych pomysłów, jak te, które się rodzą na „Krakowskie Przedmieście-Street“ lub „Aleje Jerozolimskie-Avenue’‘ tej nieudanej imitacji Nowego Jorku.
Co za rybki pływają w mętnej wodzie nadwiślańskiej krzykliwej propagandy, niech tego dowodem będzie następująca sardynka reklamowa marynowana w tych dniach.
Polski monopol spirytusowy wpadł na szlagierowy pomysł nazwania nowej wódki „Marszalkiem”. Ogłosił to za pomocą wielkich anonsów w dziennikach, a jeden z dzienników warszawskich (szczególnie czytany przez wojskowych) dodał, że „nazwa tej wódki i dobroć przyczynią się do niebywałej wprost popularności, jaką zdobędzie sobie w pośród społeczeństwa, a przedewszystkiem wśród armji”.
Co za pomysł! To nie żaden kabotynizm, to nie zrozumienie dobrego businessu, doprawdy to jest idjotyzm, skrajne błazeństwo. Można zrozumieć, że podlotek amerykański! pudruje się „Lyą de Puttit“, że sportsman z Yale wypluwa „Lindbergha” (gumę do żucia), papierosy „Dempsey“ mogą być smaczniejsze od cygar „Jeritza”, prawdziwy gentleman, jak zapewniają, nosi tylko celuloidowe kołnierzyki „Adolf Menjou”. I u nas mamy tytoń „Kapitan”. Można uważać, że „Smosarska‘‘ w szamponie jest lepsza niż na ekranie, można bardziej lubić „Suwerena“ Baczewskiego od suwerenów sejmowych… wszystko można, ale trzeba mieć trochę oleju w głowie, nie tylko „czystą”, nawet jeżeli się pracuje przy fabrykacji „luksusówki”.
Nie wolno czynić z człowieka, czczonego przez kraj jako symbol państwowości, bohatera etykietki wódczanej, nie można nadużywać tytułu Wielkiego Polaka jako tricku reklamowego. Wszystko ma swoje granice.
Oficerowie zaś, na których reklama specjalnie poluje – jestem przekonany – oburzą się szczególnie na podobną nazwę wódki. I na pewno, gdyby ta nazwa, co nie przypuszczam, utrzymała się, ani jednego kieliszka „Marszałka” nie ruszą.
Niewątpliwie Marszałek, gdy się dowie o „marszałkowskim” wyskoku monopolowym, „marszałkowskiem“ powiedzeniem na tę „marszałkowską“ czołobitność odpowie.
Kombinatorom zaś tego reklamowego wyczynu, wynalazcy przeboju wódczanego, należy przedewszystkiem zmyć porządnie głowę szamponem „Buster Keaton“, zlać go następnie dla uprzytomnienia prysznicem poczwórnej wody kolońskiej „Sokrates”, poczem zamknąć go w jakiemś sanatorjum dla wyleczenia się z delirium tremens, nabytego wskutek zbytniego wdychania gazów alkoholowych, powstających przy fabrykacji wódek.
Tego rodzaju przymusową kąpiel powinno się natychmiast przeprowadzić, nie czekając na okólnik ministerstwa spraw wewnętrznych.
Kle.
KTO WYNALAZŁ WÓDKĘ „MARSZAŁEK”?
Otrzymaliśmy następujące pismo: Wobec zamieszczenia w Nr 82 „Ilustrowanego Kuryera Codziennego” z dnia 24 marca r. b. artykułu p.t. „Nowy wyczyn warszawskiej reklamy”, ministerstwo skarbu potwierdza co następuje:
1) Nieprawdą jest jakoby „Polski Monopol Spirytusowy” wpadł na szlagierowy pomysł nazwania nowej wódki „Marszałkiem” i „ogłosił to za pomocą wielkich anonsów w dziennikach”, jak twierdzi autor powyższego artykułu.
2) Natomiast prawdą jest, że znajdująca się w sprzedaży wódka „Marszałek” jest wyrobem gatunkowym prywatnej fabryki Hulstkamp i że przeto państwowy monopol spirytusowy żadnego wpływu na nazwę jej nie miał i mieć nie mógł, jak również nie brał i nie mógł brać żadnego udziału w reklamowaniu tego wyrobu.
PRZYJACIELE MARSZAŁKA PIŁSUDSKIEGO – 1929 r.
Fabryka wódek i likierów „Hulstkamp” ogłosiła w gazecie wojskowej „Polska Zbrojna” 19 marca taką wiadomość: „Dziś ukazała się na rynku sprzedażnym staropolska wódka chlebowa „Marszałek”, przebój sezonu, o wytwornym smaku, mocy 45 proc.”, a wreszcie dopisek: „Nazwa i dobroć tego trunku przyczynią się do niebywałej wprost popularności, jaką zdobędzie sobie w pośród społeczeństwa, a przedewszystkiem w armiji”. – Zaraz też w pismach pojawiły się odpowiednie komentarze i dowcipne dialogi pijackie jak np. „Panie starszy daj pan cztery Marszałki…”, „piccolo wstawcie Marszałka do lodu…” – Pan kapitan życzy sobie „Marszałka”, czy „Wiśniówkę”…, „Stasiek trzy Marszałki z kropelkami pod okno”…
Ciekawe w jakich warunkach znajdą się Towarzystwa antyalkoholowe, gdyż mogą bardzo łatwo być posądzone o działalność przeciwrządową… w dzisiejszych warunkach bezpiecznem to nie jest…
A że walka z alkoholizmem jest zaliczana do działalności „antypaństwowej” o tem świadczy fakt, że gdy pięć gmin pow. Brzeżańskiego uchwaliło zamknięcie szynków, to pan Starosta wydał orzeczenie, iż jest to akcja zmierzająca do pozbawiania państwa dochodów, a więc „czyn antypaństwowy”.
W przyszłości patrjotyzm mierzyć się będzie – ilością wypitego „Marszałka”. Ech, Wy!… czwarta brygada!
J. K.-k.
Jak widać poniżej Marszałka można było pić jeszcze w czerwcu 1940 r., a i po wojnie Husltkamp produkował vodkę Marszalek – ciekawe czy Holendrzy wiedzieli skąd się wzięła jej nazwa?
(1578)
„Prezydent” bardzo dobry, choć z tragicznie prostą etykietką.