Kupiłem sobie w środę Grand Championa i Grand Prix z Ciechana. Trochę musiałem za nimi pojeździć, bo najpierw w sobotę byłem po Grand Championa w Almie, ale jak się potem okazało w Almie już się go nie kupi, bo teraz Grand Championa przejęło Tesco, które jak wiadomo zaliczyło wtopę i zaczęli sprzedaż przed premierą 6 grudnia. W poniedziałek pojechałem do sklepu monopolowego dobrze zaopatrzonego w piwa i się dowiedziałem, że jeszcze nie ma ale w tygodniu będą oba. No to w środę podjechałem znowu i udało się kupić. Grand Champion w Tesco kosztuje 5,99 zaś w tym sklepie 7,80 zł, niemal 2 złote więcej, ale co tam do Tesco mam na rowerze dużo dalej. Grand Prix Ciechana (z kaucją) 6,2 zł.
Na grand Prix jest malutkie logo browaru Ciechan – Lew, który się o coś opiera ? Od razu mi się to logo skojarzyło z logo Kantorowicza Następcy, czyli producenta wódek i likierów z XX-lecia. Pierwsze co w domu zrobiłem to piwa do lodówki i porównanie tych logo. Przy bliższych oględzinach już takie podobne do siebie nie są, tylko pomysł jest podoby.
W domu włączyłem w tle mecz Borussii i stwierdziłem, że otworzę sobie te dwa piwa by je porównać, no to z lodówki i do szklanek Grolsch. Grand Prix ma bardzo fajny zapach i długotrwałą pianę, w porównaniu z koncernowymi piana trwa i trwa. Champion podobnie zapach i piana dobre ale gorsze niż Grand Prix, ale z to jaka moc – 8,5%. Tak sobie piłem te piwa w pierwszej połowie meczu i Grand Prix piło mi się lepiej (może po przeczytaniu kilku tekstów i rozmowach, że jest lepsze tak mi się do głowy wbiło) – zapach, piana, smak fajne. Stwierdziłem po chwili, że to był błąd – picie tych piw równocześnie, lepiej chyba było pić je dzień po dniu. W sumie dość szybko zaczęło mi szumieć w głowie. W drugiej połowie meczu już gorzej mi się piło i tylko jedna myśl mi przychodziła do głowy – czemu one są takie gorzkie? Zasadniczo byłem coraz bardziej podchmielony i nachmielony 🙂 i gorycz w gardle czułem mocniej i mocniej. Wiem, wiem taki styl mocnego chmielenia dla pasjonatów, ale chyba ten styl jednak nie dla mnie. Chmiel to jednak przyprawa jak pieprz i te piwa bym traktował jak wódkę pieprzówkę – od czasu do czasu można kieliszek, ale na co dzień nie ma się co umartwiać i można wybierać smaczniej. Dla poczucia mocy po/w piwie to wolę sobie kupić jednak portera, a na co dzień są jednak bardziej umiarkowane i smaczniejsze piwa.
Piwa w swoich stylach na pewno są wybitne, w końcu konkursy powygrywały i tu gratuluję Panu Czesławowi Dziełakowi ich twórcy.
Posmakowałem, doświadczyłem i opisałem – gorzki to jednak nie mój smak… mission completed 🙂
Poniżej recenzje Bogusia tych piw, które pochodzą z forum piwo.org Grand Champion i Grand Prix.
Grand Champion recenzja prawdziwa:
Spotkaliśmy się z przyjacielem, najpierw poszły na ruszt kalibracyjne pilznery: chamowniki i baltika wiedeńska-chamowniki typowe, wyraziste, zaś baltika bardzo zacne, przyjemne piwo, wyraźnie słodowe.
Potem uruchomiliśmy Grand Prix od Ciechan’a, piwo bardzo grejpfutowo-pomelowe, uderzający zapach, w smaku przyjazne, rześkie, ewidentny faworyt. Goryczka widoczna, ale nie zalegąjąca na języku.
Później, również od Czesława Dziełaka, otworzyliśmy rzeczonego GCh, piwo ma zapach podobny, ale stonowany, nuty grejpfrutowe bardziej skórkowe niż owocowe, do tego solidna baza i zero alkoholu, ale też piwo słabsze i jakby troszkę rozwodnione, raczej klarowne, więc nie wiem co za kretyn pisał, że ciemne i coś tam o osadzie (osad owszem był, ale przy okazji Grand Prix-co zresztą nie było wadą). Piwo dobre, nie urywające niczego, ale smaczne. Szklanki nie otrzymałem nadal mimo monitów.
Potem naprawiliśmy sobie kubki IPA od Fuller’sa-przy tych dwóch to piwo jest genialne, niestety, ale nie wymagajmy od młodych browarów, że sięgną wyżyn; poza tym styl inny, więc oba nie były sensu stricte IPA, tylko hybrydowe. W klasyfikacji GChampionów plasuje się IIPA wysoko-na pewno wyżej od kolońskiego, ale w ogólnym rozrachunku piwo gorsze od Grand Prix, mimo że to i tak Aipa srajpa. Dziwi, że mniej rozreklamowane i rozdysponowane, a lepsze.
Później przepłukaliśmy usta moim triplem, następnie baltiką porter-za słodka, za słaba, lagerem ciemnym 1795-zły słodzik w nim zepsuł całokształt, zahaczyliśmy też o koźlaka z Perły-za ciemny, ale smaczny, oraz jedną wędzonkę-Stegaurach Rauchbier-bardzo jedzeniową niż kablową, ale troszkę męcząco. W międzyczasie parę oddechów dwójniakiem lipowym bez drożdży czy winem brzoskwiniowym.
Aktualnie na tapecie jest destylat, którego parametry muszę określić, więc zdrowie tych, którzy wytrwali do premiery i szczerze wytrzymali-tzn. nie bawili się w jakieś recenzje a priori.
Poniżej, zdjęcia butelek, etykietek i kapsli. Ciechan powinien popracować nad równiejszym naklejaniem etykietek.
(640)
Leave a Reply