Witam,
Dzisiaj artykuł z Tygodnika Radomskiego z 1983 r. o Wareckiej Wytwórni Win, która funkcjonuje do dziś pod nazwą Warwin. Firma ta po dziś dzień produkuje tanie wina, o które jest obecnie bardzo trudno. Produkują także nieznany mi bliżej napój Warka Strong Wine znany z tego, że trzeciego nikt nie dopił, jak głosi napis na kontretykietce 🙂
WARECKIE DYLEMATY – „JABOL CZY KONCENTRAT?”
Przyznam się że gdy przekroiłem bramę Wareckiej Wytwórni Win targały mną sprzeczne uczucia. No bo z jednej strony – nie kwestionowany dorobek załogi w okresie 34 lat istnienia, potwierdzony na dodatek odznaką „Za zasługi dla województwa radomskiego” a z drugiej – ten nieszczęsny i tak ostatnio kwestionowany wyrób: wino owocowe. Prawda, nie tylko ono, ale przecież wystarczy, że wina owocowe mają fatalną opinię jako środek do rozpijania narodu. Szczególnie ostatnio, w świetle obowiązującej ustawy antyalkoholowej.
– Z tą ustawą to było tak – wspomina Hanna Kieturakis, członek rady pracowniczej, a na co dzień kierownik działu pracowniczego. – Zaraz po jej uchwaleniu dyrektor zwołał zebranie załogi i jednoznacznie poinformował co komu grozi jeżeli stwierdzi się przypadki picia alkoholu na terenie wytwórni.
Szczególnie zapamiętali chyba te słowa kierownicy i majstrowie, bo od tamtego czasu na imieniny są życzenia, symboliczny kwiatek, jakieś cukierki, ale żeby jak kiedyś bywało jeszcze po kielichu – to już absolutnie! Kilku z transportu nie wierzyło – to już ich nie ma! A poza tym dyrektor przeczytał nam artykuł, w którym bardzo krytykowano produkcją tanich win owocowych i zapowiedział, że trzeba zacząć myśleć o przyszłości czyli częściowej zmianie struktury produkcji, z korzyścią dla win droższych oraz rozszerzaniu produkcji innych wyrobów.
Z tym tanim (średnio 130 zł za butelkę) winem owocowym doszło do tego, że do Warki w najtrudniejszym okresie przyjeżdżali handlarze z całej okolicy, Warszawy, Radomia oraz innych miejscowości i masowo wykupywali gdy tylko była dostawa. Zdarzyło się, że trudno było nawet znieść „kratówki” z przyczepy ciągnika do sklepu! Wprost z niej sprzedawano. Taki był napór! Bo jakże miało być inaczej gdy w detalu płaciło się 130 zł, a na melinie po 400 zł i więcej. Toż to zloty interes! Dlatego mieszkańcy Warki na zebraniu stanowczo żądali, aby ograniczyć sprzedaż wina do przysłowiowej, jednej ręki – najwyżej do dwóch butelek. W wytwórni zaakceptowano tę propozycję. No i uspokoiło się trochę, chociaż do dziś i tak niektórzy dobrze wiedzą kiedy będzie kolejna dostawa i wcześniej ustawiają się w kolejce. Inna sprawa, że w sklepie przy ul. Warszawskiej można obecnie bez żadnej kolejki kupić na przykład „Rycerskie”. Markowe, czyli najwyższej jakości czerwone i w dodatku bardzo słodkie, ale również bardzo drogie – 370 zł za butelkę.
– Wie pan redaktorze, początkowo myśleliśmy, że jak wejdzie ustawa antyalkoholowa z tymi różnymi ograniczeniami, to popyt na nasze wina zmaleje – mówi dyrektor Sławomir Susik. – Ale gdzie tam, akurat wrócił mój zastępca z giełdy producentów przemysłu spożywczego w Poznaniu i stwierdził, że gdybyśmy mieli do sprzedania nawet dwa, trzy razy tyle wina niż obecnie (9 mln litrów rocznie – przyp. TMZ) to znaleźlibyśmy zbyt. Cieszy nas popularność, produkowane przez nas, wina owocowe w 16 gatunkach są od wielu lat znane na rynku, swego czasu miały nawet znaki jakości, których obecnie nie stosuje się na wyrobach alkoholowych. Ale, żeby aż tak… zdecydowaliśmy jednak, że nie będziemy zwiększać produkcji. Jeżeli zdecydujemy się na jakieś zmiany to przede wszystkim w pozostałej części produkcji, którą stanowi obecnie 2 tys. ton koncentratu jabłkowego, a wkrótce powiększy się dodatkowo o … 100 tys litrów czystego spirytusu z jabłek.
Produkcja wina owocowego w wareckim zakładzie, który najpierw zwał się Mazowiecką Wytwórnią Win a następnie Mazowieckimi Zakładami Przetwórstwa Owocowo-Warzywnego zawsze dominowała. Zresztą aż do dziś stanowi 70 proc. wartości produkcji. W całości też, nie licząc drobnych kontraktów eksportowych na wysyłkę kilkaset tysięcy litrów do USA i Japonii, przeznaczona była na rynek krajowy.
Zadecydował o tym przede wszystkim fakt, że baza surowcowa wareckiej wytwórni od dawna koncentrowała się w Warce i jej okolicach, co z jednej strony wysokiej jakości surowiec w postaci tzw. jabłek przemysłowych (pod tym pojęciem kryją się obecnie często jabłka takiej jakości jakich w sprzedaży detalicznej nie zobaczy!) a z drugiej najniższe koszty transportu (w tym sezonie za jabłka płaci się po 8 zł za 1 kg).
Obydwie strony czyli przemysł i sadownicy byli zadowoleni. Tym bardziej, że rocznie wytwórnia zużywa ponad 26 tys. ton jabłek.
W tej symbiozie zmieniło się co nieco od czasu gdy w Warce uruchomiono nowoczesne tłocznie do produkcji koncentratu jabłkowego, za który na rynkach Europy zachodniej o każdej norze roku bez zmrużenia oka odbiorcy płacą po 1700 DM za tonę. Płacą dlatego, że takiej jakości produktu zawierającego w dodatku najwięcej naturalnego kwasu nigdzie nie kupią poza Polską. Otóż owa cena pobudziła do myślenia i liczenia zarazem, tym bardziej, że trzeba wciąż sprowadzać część komponentów (np. substancji filtrujących) oraz części zamienne do zachodnich pras.
Wszystko to oprawiło, że w dobie budowania „drugiej Polski” zdecydowano, aby w wareckiej wytwórni zamontować linię do produkcji soków owocowych. Zapadły nawet wiążące decyzje. Niestety, a może na szczęście – nic z tych zamiarów nie wyszło. Myślałem o tym w czasie wędrówki po zakładzie w towarzystwie Piotra Dybiaka, zastępcy szefa produkcji który oprowadzał mnie po zakamarkach zajmującej skromną powierzchnię wytwórni. Gdzie więc byłoby jeszcze miejsce na wspomnianą linię soków, która dziś kosztuje około 50 mln zł i wymaga nie tylko trochę placu do zainstalowania, ale także dodatkowych ilości pary, wody i innych tzw. czynników energetycznych? Mój cicerone też nie bardzo wiedział, chociaż uczciwie przyznał, że owszem, znaleźli troszkę miejsca i właśnie za kilka tygodni będą instalować dodatkową prasę. Jednak przede wszystkim z myślą o podwojeniu czyli zwiększeniu do 4 tys ton produkcji koncentratu jabłkowego.
Mają w Wareckiej Wytwórni Win jeszcze jedną niespodziankę z punktu widzenia ustawy antyalkoholowej. Nie będzie to z pewnością coś, czym można się wokół chwalić ale z innego gospodarskiego punktu widzenia – nawet trzeba. Otóż do tej pory przy produkcji koncentratu jabłkowego i wina pozostają odpady (osady) pofermentacyjne, z którymi nie bardzo wiadomo co robić. Po częściowym oczyszczeniu masę płynną odprowadza się do miejskiej oczyszczalni ścieków a stamtąd do Pilicy. Część stałą odbierają niekiedy rolnicy stosując jako nawóz. Te praktyki nie dawały jednak spokoju ludziom w wytwórni. W końcu wymyślili, że jeżeli wydadzą 45 mln zł na budowę oddziału destylatów to wykorzystując owe odpady i mieszając je częściowo z sokiem z dodatkowych 4 tys jabłek będzie można produkować 100 tys. litrów spirytusu rocznie.
Przeprowadzony szybko rachunek ekonomiczny wykazał, że poniesione nakłady zwrócą się już w ciągu roku! Nie ma zatem czemu się dziwić, że Bank Gospodarki Żywnościowej szybciutko udzielił niezbędnego kredytu i tym sposobem destylaty ruszą jeszcze tej jesieni, a „Polmos” otrzyma z Warki dodatkowe ilości czystego alkoholu. Dla orędowników walki z alkoholizmem pocieszeniem może być tylko fakt, że będzie to spirytus w większym stopniu nadający się do celów technicznych niż do spożycia. A w ogóle kto wie czy gdy nie poprawi się sytuacja paliwowa w kraju, nie będziemy go mogli dolewać do etyliny spalanej w silnikach samochodowych?
– Załoga bardzo liczy na zyski z tej produkcji – mówi Walentyna Sikorowska, wiceprzewodnicząca działającego od listopada ubiegłego roku Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Pracowników Wareckiej Wytwórni Win, do którego należy obecnie blisko 80 proc. załogi. W ubiegłym roku do podzielenia w zakładzie pozostało nam około 30 mln zł z czego jednak aż połowę trzeba było przeznaczyć na inwestycje. Tymczasem mamy wiele różnych potrzeb. Na przykład ponad 40 rodzin złożyło podania o przydział mieszkań.
Kiedyś zakład miał budować nowy blok, ale właśnie z braku pieniędzy musieliśmy zrezygnować i z konieczności wyrazić zgodę na budowę wspólnego ze spółdzielnią mieszkaniową budynku o 37 mieszkaniach. Gdyby było więcej pieniędzy w większym stopniu można byłoby także pomóc członkom ZSMP, którzy zdecydowali się budować małe osiedle domków jednorodzinnych. Zresztą, wydatków socjalnych nie brakuje, a wszystko obecnie sporo kosztuje.
Kiedy w dalszej rozmowie starałem się wysondować z czym przychodzą ludzie do nowych związków i działaczy związkowych przyznaję, że zaskoczeniem było postawienie przez moją rozmówczynię na pierwszym miejscu nie spraw zarobków czy socjalnych lecz – problemu mieszkaniowego i dokuczliwego… braku artykułów przemysłowych w sklepach. Tak właśnie: pralek, odkurzaczy, żelazek, żarówek, ubiorów, czy obecnie tak poszukiwanych przez kobiecą połowę załogi rajstop na okres jesienno-zimowy. Na drugim miejscu, w hierarchii ważności, stanęły (znów niespodzianka!) materiały budowlane a na trzecim – prośby o pomoc w zwiększeniu nie wystarczających przydziałów opału na zimę. Dopiero potem ludzie mówili o zarobkach, które wraz z rekompensatami w wareckiej wytwórni wynoszą obecnie około 13 tys. zł miesięcznie.
Być może takie postawienie spraw jest w dużym stopniu wynikiem struktury zawodowej załogi, którą w znacznej części stanowią chłopi – robotnicy, często właściciele niewielkich gospodarstw lub większych działek przydomowych. Nie ulega jednak wątpliwości, że braki rynkowe dają się na co dzień wszystkim równo weznaki i denerwują, pobudzając do interwencji także w nowych związkach.
Jak z tego wynika, ustabilizowana od pewnego czasu na poziomie 420 osób, załoga Wytwórni Wina w Warce jeszcze długo będzie miała co robić. Jabłek przecież w okolicy nie brakuje. Rozpoczęta walka z alkoholizmem sprawia jednak, że na serio myśli się o stopniowej zmianie struktury produkcji z korzyścią dla win markowych, które nie tylko są droższe i lepsze jakościowo, ale także wymagają dwukrotnie dłuższego gdyż blisko rocznego cyklu technologicznego, licząc od momentu tłoczenia a na rozlewie butelek kończąc. Nie ulega także wątpliwości, że już niedługo będzie więcej również koncentratu jabłkowego, a na stałe zdobędzie sobie miejsce także – spirytus. W Warce nie mają co prawda kipera, którego funkcję wykonuje co poniedziałek specjalny zespól degustatorów na czele z szefem produkcji, sprawdzający jakość przygotowywanych do rozlewu partii wina, ale liczyć od dawna dobrze potrafią. I to właśnie ów rachunek poparty, obywatelskim sumieniem podpowiada, że zmiany będą, bo być muszą. Jednak takie aby na tym nie straciła załoga a wręcz przeciwnie – zyskała.
Zachęca zresztą do tego od dawna również reforma gospodarcza, na którą w samodzielnej od nowego roku Wareckiej Wytwórni Win – jak dotychczas – nikt nie narzeka.
Tadeusz M. Zając
Poniżej jeszcze galeria zdjęć z Wareckiej Wytwórni Win z grudnia 1964 r. Źródło Ośrodek KARTA. Zdjęcia Romuald Broniarek. Jak ktoś ma zdjęcia zestawu win z Warki w buteleczkach po 100 ml proszę o przesłanie.
(8622)
Leave a Reply