Witam,
Poniżej moja relacja z degustacji czaczy, ale najpierw kilka punktów do lansu. Otóż, podczas spotkania nie brakowało profesjonalnych fotografów. Zdjęcie wstępne jest autorstwa Andrzeja Wojnara, poniższe zaś kolegi Wojtka. Na obu zdjęciach widoczny jest także kolega Paweł, który prowadzi blog alkotyp.pl
🙂 zdj. kol. Wojciech Karliński
KRAKOWSKIE SPOTKANIE Z GRUZIŃSKĄ CZACZĄ
W dniu 31 marca 2015 r. miałem okazję uczestniczyć w degustacji gruzińskiego alkoholu zwanego czaczą. Degustacja odbyła się w krakowskiej restauracji Klimaty Południa przy ul. św. Gertrudy 5. Kilka dni wcześniej podobne spotkanie było organizowane w Warszawie, gdzie jak się dowiedziałem częściowo degustowano inne czacze (w ramach innych spotkań degustowano także gruzińskie wina). Sama degustacja była finansowana przez rządową organizację gruzińską, zajmującą się m.in. promocją na rynkach zagranicznych gruzińskich win i alkoholi. Prowadzącym spotkanie był znany ekspert od win i jak się okazało także alkoholi mocniejszych – Mariusz Kapczyński. Były to w zasadzie dwie pierwsze w Polsce degustacje tego egzotycznego i tajemniczego dla wielu trunku, który postaram się nieco przybliżyć.
Prowadzący degustację Mariusz Kapczyński
Gruzja jak wiadomo posiada, jak przyznaje wielu znawców, najstarsze na świecie tradycje w produkcji wina. Od przynajmniej XIX w. produkuje się tam również destylat powstający ze skórek i innych części winogron będących odpadem przy produkcji wina. Początkowo jak to bywa z tego rodzaju „domowymi” trunkami, był to produkt porosty, mało wyrafinowany, wytwarzany przez chłopów. Z czasem podobnie jak to się stało z podobnymi destylatami z innych krajów jak grappa z Włoch czy orujo z Hiszpanii jego ranga ulegała poprawie.
W zakresie technologii przyjmuje się, że średnio ze 100 kg wytłoków winogronowych (skórki, pestki) poprzez destylację w alembikach lub kolumnach otrzymuje się ok. 10 litrów czaczy. Czaczę produkują wielcy producenci, ale również wciąż jest produkowana w wielu gruzińskich domach. Jak to bywa z chałupniczą produkcją w zależności od talentu i sprzętu wytwórcy jej jakość waha się od trunków niepijanych po destylaty wybitne, zostawiające w tyle sklepową konkurencję.
Podczas spotkania degustowaliśmy sześć rodzajów czaczy z których tylko dwie można kupić w Polsce. Jako pierwsza zawitała do naszych kieliszków czacza Classic 45%, o której wiadomo tylko tyle, że jest destylatem powstałym ze skórek winogron białych i czerwonych. Zapach bardzo łagodny i neutralny, w smaku alkohol za mocno wyczuwalny. Do odhaczenia.
Druga czacza od producenta Marani została sporządzona ze odpadków winogronowych jednego szczepu winnej łozy – Rkatsiteli. Moc 40%, aromat podobnie łagodny jak przy pierwszej czaczy, w smaku jednak alkohol mało wyczuwalny. Lepiej pijalna od pierwszej, ale smakowo nic tam nie wyczułem. Jako numer trzeci dostaliśmy czaczę także Marani, z jednego szczepu, tym razem czerwonej odmiany Saperavi. Z całej degustacji ta smakowała mi najbardziej. Zapach ciekawszy od 1 i 2, a smak również ciekawszy, który kojarzył mi się z czerwonymi owocami – głównie czerwoną porzeczką. O ile 1 i 2 były smakowo trudne do zapamiętania to smak czaczy nr 3 był na tyle charakterystyczny, że łatwo go można by rozpoznać w przyszłości.
Czacza nr 4 o mocy 45% po destylacji dojrzewała jeszcze przez pół roku na skórkach winogronowych. Aromat bardzo słaby, smak mi pasował aczkolwiek była to chyba najbardziej kontrowersyjna czacza podczas degustacji, gdyż niektórzy jej uczestnicy w smaku wyczuwali nuty zbliżone do bimbru. Dla mnie to był akurat plus, bo coś się jednak w smaku działo.
Numery 5 i 6 były starzone w dębie. Piątka miała 45% i nazywała się Supreme, szósta chyba najdroższa z testowanych to Czacza Classic. Nie były złe, ale osobiście bardziej smakowały mi czacze niestarzone, gdyż te trzymane w dębie tracą, jak dla mnie, swoją świeżość a zyskują smak rozcieńczonego koniaku. To już wolę koniak.
I ostatnia czacza nr 6, także pusta
Także z degustowanych czaczy polecam 3 i ewentualnie 4. Myślę, że lepiej kupić czaczę Marani Saperavi, niż niejedną grappę.
Po degustacji czaczy przyszedł czas na dwa cocktaile sporządzone na bazie czaczy. Gruzini chcieliby aby czaczę pito chętnie w klubach i dyskotekach. To się raczej nie przyjmie, ze względu na minimalną znajomość tego rodzaju alkoholu w Polsce, a poza tym mamy do cocktaili wódki, ale kto im zabroni próbować?
cocktail nr 2, lepszy wizualnie niż smakowo
Podczas degustacji były serwowane także dwie przystawki, danie główne i deser. Dania były bardzo smaczne.
Spotkanie było bardzo przyjemne, po części oficjalnej kosztowaliśmy jeszcze gruzińskich win, a nasi gruzińscy „gospodarze” chwycili za gitary…
Na zakończenie jeszcze grupowe zdjęcie od kolegi Pawła, najbardziej wytrwałych degustatorów 🙂
Właścicielka Klimatów Południa, koledzy Gruzini, Paweł, Mariusz, Ja i kolega prowadzący fanpage o Gruzji
(1444)
Bardzo fajny artykol. Tez się musze wziąść do roboty, ale jak narazie to czas mi Lechii na szukaniu mieszkania i pracy