Witam,
Dzisiaj artykuł o Adrii znanej przed wojną w Warszawie kawiarni, restauracji, dancingu i baru amerykańskiego. Powyżej zdjęcie z występu Niny Rajewskiej i Leona Wójcikowskiego w Adrii w tańcu Galop do muzyki Gioacchino Rossiniego. TUTAJ znalazłem ciekawa anegdotę:
Do najbardziej barwnych bywalców Adrii należał generał Wieniawa-Długoszowski. Według jednej z anegdot ze snu po jednej z nocy spędzonych w Adrii zbudził go telefon z rozkazem stawienia się przed marszałkiem Piłsudskim w Belwederze. „Pewnie komendant już wie o moich igraszkach w Adrii” – pomyślał generał. Stawił się na rozkaz w pięknie skrojonym cywilnym garniturze. „A cóż to za błazenada, że się stawiasz w cywilu, generale?” – zapytał marszałek. „A to dlatego, że cywil może dostać w mordę, żołnierz – nigdy!” – odpowiedział Wieniawa. I tym rozbroił Piłsudskiego.
To musiała być niezła imprezownia. Poniżej artykuł z początków działalności Adrii.
Ryzykownem było przedsięwzięciem, w obecnej chwili kryzysu i depresji tworzyć w Warszawie lokal rozrywkowy, stanowiący ostatnie słowo nowoczesnego komfortu, wkładając w jego budowę milionowe sumy; znaleźli się jednak ludzie, którzy zdobyli się na tę odwagę – i zdaje się, że zrobili dobrze. Przedewszystkiem dlatego, że o okresie wzmagającego się bezrobocia dali zatrudnienie setkom rzemieślników; następnie – ponieważ z wojska jeszcze pamiętam i cenię mądra maksymę: grunt – nie przejmować się. Nie chciałbym narzucać się ze swoją skromną opinją uczonym znawcom ekonomji, przy pomocy całego nowoczesnego aparatu wiedzy badającym przyczyny obecnego kryzysu ekonomicznego i szukającym sposobu, na jego złagodzenie, zdaje mi się jednak, że kryzys ten zmniejszyłby się znacznie właśnie gdyby owi znawcy przestali się nim zajmować i o nim mówić, sugerując natomiast szerokim warstwom przeświadczenie, że wszystko idzie jak najlepiej, a przynajmniej jest na drodze do poprawy.
Tak właśnie postąpiła Spółka z ogr. odp. „Café Adria”. Ignorując istnienie tak zwanych ciężkich czasów, zwróciła się do architekta Ebera, z którym do współpracy stanęli młodzi koledzy: Gelbard, bracia Sigalin i Seydenbeutel, i powierzyła im artystyczne i techniczne urządzenie w gmachu Riunione Adriatica luksusowej kawiarni z barami, dancingami i z zastosowaniem wszystkiego co w lokalach takich stosuje się dzisiaj celem uprzyjemnienia życia strudzonemu obywatelowi, którzy przychodzi tu szukać godziwej rozrywki.
Rozumie się samo przez się, że zarówno owa artystyczna, jak i techniczna strona urządzenia jest ostatniem słowem nowoczesności. A zatem – prostota, jasność, rzeczowość. Żadnych zbędnych ornamentów, żadnego fałszywego zbytku; właściwą ozdobą jest tu doskonałość materiałów i dokładność ich obróbki, właściwym luksusem – świetnie funkcjonujące urządzenia techniczne, nad których przeprowadzeniem czuwało biuro techniczno-budowlane inżyniera Marka i Jakuba b-ci Lichtenbaum w Warszawie, zatrudniając, przy najbardziej nawet skomplikowanych robotach, wyłącznie siły miejscowe.
Większe płaszczyzny ścian wykładane marmurem, lub malowane w sposób wysoce efektowny przez zakłady Regin Ożarewski. Boazerie z kilku przedziwnie dobranych gatunków drzewa, meble, proste w kształtach, bardzo wygodne, o pięknie pod względem barwy zharmonizowanych obiciach – pochodzące z zakładów W. Nowakowski i Synowie w Poznaniu. Meble metalowe typu nowoczesnego, nadzwyczajnie wygodne przy maksymalnej prostocie, oraz meble gięte z fabryki Thonet Mundus S. A.
Jak w każdej nowoczesnej budowli i jak w każdem nowoczesnem wnętrzu, ważną rolę w urządzeniu „Adrii” odgrywają roboty metalowe, które wykonała firma Antoni Szmalenberg w Warszawie. Obok drzwi, ogrodzeń, przesłon, plafonier, szczególną uwagę zwracają schody metalowe bez oparcia, zawieszone po prostu na poręczy, a które zastosowane tu zostały po raz pierwszy w kraju.
I jeszcze notka reklamowa z 1931 r.
W UPALNY WIECZÓR
To nie tylko czar tanga… Gdy w upalny wieczór siedzimy w Adrji, zapomina się niemal, że tam – na ulicy – jest duszno… Jakiż niezwykły kunszt stworzył tę przewiewną, niedostrzegalną oczom wentylację… Łagodną falą spływa barwa świateł na parkiety dancingu; wtuleni w miękkie, niskie krzesła, słuchamy melodji, snującej feeryczną pajęczynę nad scenerją tego pałacu z bajki. To nie najsłodsze spojrzenie waszego miłego tete a tete wywołało uśmiech na waszej twarzy, – to nietylko czar tanga… Ahi to citronady Adrji, cierpkie, wykwintne w smaku coctaile bezalkoholowe, to grenadiny i oranżady, płynące strugą odżywczego chłodu przez wąziutkie słomki… Dyr. FR. MOSZKOWICZ poświęcił im chyba specjalnie jeden ze swoich licznych talentów. Jak symbol płoną nad wejściem do westybulu, ponad czerwonym pionem „Cafe Adria” – trzy majestatyczne, lśniące czerwienią neonu – kielichy ze smugami słomek, – to symbol niezastąpionych napojów „Cafe Adria”… (c).
Goście przy barze w Adrii, poniżej okładka Programu z grudnia 1932 r.
(1048)
Leave a Reply