Witam,
Dzisiaj wpis o Dystylarni z miasta Łodzi. Łódź w XIX w. była bardzo szybko rozwijającym się miastem robotniczym, ale o jej przemyśle wódczanym wiedziałem dotychczas bardzo mało. Znane mi są trzy łódzkie Dystylarnie: M. Łuby, Ferdynanda Meyera i Panów Lipińskiego i Kędzierzawskiego.
Cofnijmy się w czasie do 1911 r. i udajmy się z wizytą do ostatniej wymienionej firmy prowadzonej przez Panów I. Lipińskiego i T. Kędzierzawskiego. Wydaje mi się, że Pan Kędzierzawski miał na imię Teofil, to on rozpoczął „działalność alkoholową” i po jakimś czasie dołączył do niego Pan Lipiński. Jak możemy przeczytać na poniższym ogłoszeniu firma p. Kędzierzawskiego jako Hurtowy i Detaliczny Skład Win, Wódek, Likierów Krajowych i Zagraniczynych Marek przy ul. Piotrowskieg 92 rozpoczęła działalność w 1899 r., ale musiał on odkupić od kogoś Miodosytnię założoną już w 1891 r. Pan Lipiński zapewne dołączył do interesu w 1907 r. i wtedy spółka rozpoczęła produkcję likierów i wódek.
Poniżej artykuł z 1911 r. relacjonujący wizytę w Dystylarni 🙂
DYSTYLARNIA WÓDEK I LIKIERÓW POD FIRMĄ LIPIŃSKI I KĘDZIERZAWSKI
Przy ul. Widzewskiej No 80a w Łodzi
W obszernej a nader czysto i schludnie utrzymanej posiadłości, zajmowanej przez Dystylarnię firmy Lipiński i Kędzierzawski, panuje ruch ożywiony, prawdziwie mrówczy. Jednego ze wspólników, p. Lipińskiego, zastałem pracującego w magazynie frontowym, od ulicy. Pana Kędzierzawskiego zaś, dopiero z niejakim trudem, udało mi się odnaleźć w jednym z oddziałów fabryki. Przyszedł ze mną do kantoru i zaraz też przystąpiliśmy do pogawędki, mającej na celu bliższe zbadanie działalności dystylarni.
– Za jeden z czynników najważniejszych przy naszej fabrykacji – objaśnia uprzejmie p. Kędzierzawski – poczytuję dobrą wodę do rozcieńczania wódek słabszych oraz do starannego i celowego mycia naczyń. Nie chwaląc się, pod tym względem, dopięliśmy celu. Wodę posiadamy doskonałą, źródlaną. Poddajemy ją przegotowaniu, potem odstaniu, w końcu przepuszczamy przez filtr.
– Od jak dawna firma panów istnieje?
– Od niedawna, bo dopiero od roku 1907. W ciągu tak krótkiego czasu zdołaliśmy jednak uzyskać odznaczenie. Na wystawie higienicznej w Ciechocinku przyznano nam medal srebrny za ogół naszych okazów. Te pierwsze tryumfy pobudziły nas i zachęciły do dalszej pracy. Poza gatunkami obecnie wyrabianymi, mamy zamiar wystąpić z całym szeregiem nowych gatunków. Oczekujemy właśnie odpowiedzi na podanie wniesione do ministerium. Gatunków tych będzie masa, chociaż i obecnie mamy ich spis okazały.
– Wielu zatrudniają Panowie robotników?
– Pracuje stale 24; w miarę potrzeby przyjmujemy ich więcej.
– A specjalność firmy?
– Poza wódkami słodkimi i likierami, prowadzimy miodosytnię ze szczególnym uwzględnieniem miodów kuracyjnych. Posiadają one dobrą markę szczególnie pomiędzy robotnikami.
W tym miejscu p. Kędzierzawski ożywił się.
– Uważa pan, – mówił, – każda firma produkująca powinna mieć własną ideę. Celowość we wszelkiej pracy jest bezwarunkowo potrzebna, bez tego praca byłaby bezmyślną. Nasz idea zwraca się do zaspokajania potrzeb głównie ludzi ciężkiej pracy. Nie może tu być mowy oczywiście, o niezbożnej chęci rozpijania ludu. W najoświeceniszych i najbardziej kulturalnych krajach, idea wstrzemięźliwości jest szerzoną nie przez fabrykantów napojów wyskokowych. Do nich należy jedynie produkowanie napojów jak najstaranniej oczyszczonych, a tym samym najmniej szkodliwych dla zdrowia. Otóż ja ze wspólnikiem, wzięliśmy za zasadę: fabrykujemy spirytualia, ażeby konsument nie czuł po ich spożyciu bólu głowy i niesmaku. Nasza firma nie pnie się proszę pana w górę, lecz stara się być pożyteczną w pewnej sferze. Sądzę, że nam się to w znacznej części udało. Nasze wyroby rozchodzą się przeważnie w zakładach trzeciorzędnych. Tam właśnie wódki „Lipińskiego i Kędzierzawskiego” są najpopularniejsze. Prócz tego, zbywamy pokaźne ilości do guberni piotrkowskiej i kaliskiej. A że wyroby przypadają do smaku, dowodem nieprzerwane zwiększanie się zapotrzebowani. Wyrabiamy do 500 wiader miesięcznie gdy poprzednik nasz wyrabiał ledwie jedną trzecią tej ilości.
Jedna z sal Dystylarni, na stole chyba miniaturki 🙂
Mój informator przerywa i uśmiecha się z właściwą dobrodusznością. Jeżeli wyroby nasze są dobre to mniejsza w tym nasza osobista zasługa niż… konkurencji. Bo tylko konkurencja jest bodźcem do doskonalenia się fabrykanta. W czasach dzisiejszych chcąc istnieć, trzeba się starać ze wszystkich sił. My się też staramy i… jakoś to idzie. Nie będę jednak ukrywał złej strony naszego interesu. Towar przeznaczony do zakładów trzeciorzędnych, musi być rozlewany w małe butelki. Ludziska ze sfer ciężej pracujących nie robią wielkich zapasów. Zaś małe opakowania sprowadzają wielkie koszty, włączając banderolę, koszty szkła i robotników przy rozlewaniu. Dystylarnie sprzedające towar w naczyniach większych, mają odpowiednio mniejsze wydatki. My się jednak nie zniechęcamy.
Na zakończenie rozmowy, spróbowałem (po kropli) kilku gatunków wódek, stanowiących specjalność firmy. Nieskalana czystość, zapach owoców (krajowych) i w ogóle wykwintny smak, – oto wrażenie wyniesione z próby. Wobec tego nie dziwię się sławie jaką zdobywają wstępnym bojem, wódki i likiery pp. Lipińskiego i Kędzierzawskiego.
Turysta
Na zakończenie jeszcze stara butelka starki z kolekcji pollabela, wyprodukowanej w dwudziestoleciu przez firmę Nektar z Łodzi. Firma ta ma związek z fabryką Lipińskiego i Kędzierzawskiego, gdyż jej adres ul. Kilińskiego 80a to ta sama lokalizacja co Widzewska 80a. Po prostu na początki 1920 r. nastąpiła zmiana nazwy tej ulicy.
W spisie z 1927 r. jest firma Lipiński i S-wie Kędzierzawskiego z adresem przy ul. Cegielnianej 91, ale o jej działalności w okresie dwudziestolecia nie wiem nic.
(887)
Leave a Reply